Velký Choč
Po co spać, skoro można jechać na wschód słońca? Wychodząc z takie założenia wraz z ekipą z Kóz w składzie: Mariusz (warto zerknąć na jego blog http://ziolomariusz.blogspot.com/2014/04/velky-choc.html), Krzysiek, Ola i Aldona. Zapakowani w bolid na gaz (czytaj grande punto) ok. godziny 24 pomknęliśmy pustą szosą na południe. Po drodze zostaliśmy zatrzymani przez policję w jakiejś wsi za Żywcem, skończyło się tylko na kontroli dokumentów i miłym dialogu:
-A skąd to państwo wracacie o takiej porze?
-My nie wracamy, my dopiero jedziemy... na wschód słońca :).
-eee...< mina policjanta - bezcenna >
Dalsza trasa minęła bez niespodziewanych przystanków, jedynie na chwilę skoczyło ciśnienie, gdy w Korbielowie na drogę wyskoczyło nam kilka saren, na szczęście udało się je wyminąć nie kończąc na pobliskim płocie lub z sarną na masce. W punkcie 0 wycieczki, czyli wsi Valaská Dubová byliśmy ok. 2:30. Szybkie przepakowanie i w drogę.
Oczywiście, udało nam się zgubić banalnie prostą drogę, dzięki wynalazkom XXI w. ją odnaleźć, czyli Dominik bawi się z gps...